Nie wiem, co
tkwi w nas młodych, aktywnych, perspektywicznych ludziach, że pod wpływem impulsu decydujemy się
na zakup psa. Słabo, jeżeli tym impulsem jest wybranka naszego serca, która
niczym gwiazda thrillera erotycznego o wszystko mówiącym tytule „Wioleta W i
jej 40 kociąt” dąży do stworzenia w naszej chałupie Arki Noego. Cóż miłość nie
wybiera, więc czasem dajemy się ugiąć. Posiadanie czworonoga to nie tylko
zalety, to też duże niedogodności, o których boleśnie dowiedziałem się na
własnej skórze.
Na początku
jak ze wszystkim (nowa kobieta, nowy samochód, nowa pralka) panuje w domu euforia. Cieszymy się nowością. Może nie tak bardzo jak moja była szefowa wymianą ludzi, ale powiedzmy, że jak normalny człowiek. Następuje zachwyt porannymi spacerami, dzienną porcją ruchu, słodkimi oczami i przemiłym
jednostajnym szczekaniem. Chwalimy się pieskiem na Instagramie
(przykład: https://www.instagram.com/ibra_the_flying_pug/),
śmiejemy się ze znajomymi z jego pociesznego podgryzania mebli, rąk i obcych dzieci
napotkanych na spacerze. Po jakimś miesiącu albo wcześniej fascynacja przeradza
się w nienawiść, a bodźcem do wywołania takiej eksplozji uczuć może być deszcz,
wizyta u chirurga ręki czy odwiedziny z sąsiadami na pobliskim komisariacie gdzie postawią nam zarzuty niedopilnowania
naszej słodkiej kuleczki. Garderoba naszej wybranki zaczyna być mówiąc
delikatnie przerzedzona, ale dla niej to zaleta, bo przecież na Zalando są promocje.
Weź Panie na to wszystko zarób. Tragedia. Szczeki rozrywają twój mózg od środka
niczym odgłos kredy łamanej o szkolną tablicę. Czujesz się nieswojo we własnym M i bierzesz nadgodziny, żeby w pracy odpocząć. Nie wspomnę o tym, że jak masz
szczeniaka, to nie masz praktycznie czasu dla siebie. Jego odchody zaminowują przedpokój i
klatkę schodową ku załamaniu twoich przyzwoitych sąsiadów. Jest jeden sposób, aby jakoś poprawić sobie komfort życia. Można tak jak ja
ulokować ten radosny kwadracik w Śmierdziuchowie, gdzie w bezpiecznym kokonie
swoich pieskich marzeń i potu będzie sobie niesfornie egzystować. Oczywiście
jeżeli jesteście w stanie to wytrzymać, to otrzymacie od tego stworzonka
nieskończoną miłość i ktoś wreszcie będzie się cieszył jak wracacie do domu.
Jak to w
życiu wszystko ma swoje wady i zalety, kwestia dostosowania się. Swojego
mopsika znalazłem niedawno na spacerze po puszczy Kaszubskiej, gdzieś pomiędzy
Kartuzami, a Kościerzyną. Istota oderwała się od sfory i od razu przypadliśmy
sobie do gustu. Ja widziałem w nim przyszłego uczestniczka nielegalnych walk psów
(kasa), a on wyczuł ode mnie jedzenie.
Gdyby nie błąd ewolucji zapewne byłby wilkiem, a tak cóż jest przemiłym, kaszubskim burkiem. I tak już ze sobą zostaliśmy. Teraz mieszka ze mną i Aleksandrą wciąż żebrząc o uwagę i jedzenie. Jest wesołym, opóźnionym czworonogiem. Słodkim i szalonym jak Szczypawice z Somonina. Czy mógłby złamać wam serce? Oceńcie sami.
Gdyby nie błąd ewolucji zapewne byłby wilkiem, a tak cóż jest przemiłym, kaszubskim burkiem. I tak już ze sobą zostaliśmy. Teraz mieszka ze mną i Aleksandrą wciąż żebrząc o uwagę i jedzenie. Jest wesołym, opóźnionym czworonogiem. Słodkim i szalonym jak Szczypawice z Somonina. Czy mógłby złamać wam serce? Oceńcie sami.
Pamiętajcie, żeby nigdy nie dać zabić w sobie dziecka, i że nie jesteście hasłem w krzyżówce nie musicie wszystkim pasować. Jeśli chcecie psiaka to go weźcie tylko po jakimś czasie nie porzucajcie go w lesie. Trzymajcie się. Do
zobaczenia gdzieś w kosmosie. Auf!