Ciężko jest przebić najbardziej gorący temat obecnie czyli sagę o polish royal baby na którego, a właściwie na której przybycie na nasz smutny i szary świat czeka cała Polska. Nie mogę pojąć fenomenu rodu Lewandowskich czy my naprawdę nie mamy bardziej intrygujących osobistości? Trzeba docenić geniusz Roberta na boisku, głowę do interesów Ani, która doskonale wykorzystuje sławę swojego męża i dzielnie wspiera go w kampaniach reklamowych, ale czy naprawdę większość z nas musi bezmyślnie małpować wszystko to co w danym momencie sprzedaje nam mainstream? Czekam z niecierpliwością na książkę #supermama Ci pomoże, #fitmama radzi, która na pewno wyjdzie od razu po udanym porodzie. Ania będzie w niej uczyła Nas karmić piersią i przeciwdziałać bolesnym kolką maluszka.
Abstrahując wielkimi krokami zbliża się do
Nas sylwester i karnawał. Niedługo wszyscy ruszymy w tany i rzucimy się w wir
zabawy. Ciekaw jestem czy zgodzicie się z moimi spostrzeżeniami dotyczącymi
klasyfikacji ludzi, których spotykamy na imprezach.
Istnieje wiele teorii przyporządkowujących śmiertelników do
danego typu osobowości. Jak wiecie charakter człowieka jest powtarzalny więc w
przyrodzie naturalne są podobieństwa.
Możemy zatem rozróżnić takich oto imprezowiczów:
-król towarzystwa-
zazwyczaj egocentryczny koleś zgrywający komika, bezproblemowy luzak, który
musi odpowiadać na każde nawet nieskierowane do niego pytanie, wtrącać się w
każde zdanie i sypać żartami tak często jak człowiek cierpiący na łupież.
Denerwuje samców alfa i jest lekko zakompleksiony. Jego zachowanie to temat do
drwin dla płci pięknej i obiekt wyzwisk. Tak naprawdę jednak każda z dam
chciałaby pójść z nim na całość, aby choć na chwilę skupił swą uwagę tylko na
jej wdziękach. Każdy normalny chłopak chciałby też w jego towarzystwie
wyzerować nie jedną butelkę cudownej cieczy. Może być dobrym skrzydłowym przy
podrywaniu potencjalnych partnerek.
-nakręcacz, podjudzacz-
czasem podczas imprezy występuje nawet kilku takich osobników. Są strasznie niebezpieczni
kiedy zaczynają odprawiać swoje rytuały. Wyszukują swoje ofiary wśród
najbliższych albo najbardziej podchmielonych z sali. Nie wiadomo co nimi
kieruje. Potrafią wmówić ofierze, że ktoś z otoczenia obraża ich matkę, że ktoś dziwnie się na nich patrzy, albo ktoś przed chwilą całował się z ich
dziewczyną. Umieją najpierw w towarzystwie śmiać się do rozpuku z suchych
żartów kompana robiąc sobie grunt do działania, a potem potęgować przy
świadkach jego siłę: - Taki byk jak ty nie da rady? Stary ty ich jesz na
śniadanie.
-wiadro, człowiek
studnia- każdy z nas zna człowieka, który potrafi dużo wypić. Może nie tak
wiele jak nasz były prezydent Olek, ale całkiem sporo. Człowiek ten, żyje w
zgodzie z powiedzeniem: Nie ważne czy atmosfera jest brudna, liczy się tylko to,
że wódka jest zawsze czysta. Kiedy stajemy z nim, a raczej zasiadamy w
alkoholowe szranki to po jakiś trzech godzinach jego morderczego dla naszej
wątroby tempa usypiamy na stole. Najdziwniejsze jest to, że kiedy się budzimy to
on dalej pije. Dusza człowiek, ale zazwyczaj bankrut i ciągle chodzi spać niedopity.
-podpieracz ścian /
żeńskie określenie kolumna- to niezbyt pewni siebie osobnicy z zaburzeniami
ruchowo rytmicznymi, którzy bez odpowiedniej ilości alkoholu nie potrafią się
bawić. Kiedy jednak alkohol otworzy ich na towarzystwo, na własnej skórze dowiadują
się, że ich Ruda dusza tańczy jak szalona.
-napinacz-
człowiek, zazwyczaj na co dzień uporządkowany o umyśle ścisłym. Przykładowo
informatyk, księgowy, urzędnik. Żyje
zgodnie z zasadami, ale pełen jest frustracji. Nie ważne czy jego rozgoryczenie
spowodowane są źle dobraną wybranką życia, nudną pracą czy niespełnioną ambicją
sportową. Wystarczy kilka kropel alkoholu i zazwyczaj dostaje małpiego rozumu. Włącza
mu się nieśmiertelność i tryb kozaka. Zawsze wyrzucają go z klubu ochroniarze lub
odprowadza policja.
-łatwa opcja-
dziewczyna, która przychodzi na imprezę w jednym celu. Zabawić się, żyć chwilą,
poczuć trochę niegrzecznych spojrzeń wygłodniałych samców na swojej łaknącej
dotyku skórze. Bardzo potrzebny gatunek, z którym często się zaprzyjaźniam.
-żelazna dziewica-
cnotliwa niewiasta, która każdego dnia wstaje z łóżka z przeświadczeniem, że
jest lepsza od innych. Przyszła tu z konieczności. Chciała zaistnieć w
śmietance towarzyskiej, albo nie chce, aby wykluczyli ją z grupy. Nikt nie
chciałby z nią niczego robić, rozmawia się z nią z obrzydzeniem, ale ona
usprawiedliwia ten fakt przed samą sobą brak jej moralnymi zasadami i błękitną
krwią.
- siostrzyczki
nierozłączki (na zdjęciu)- dziewczyny, które chodzą ze sobą razem do
toalety, baru i na parkiet. Nawet chłopaków muszą poznawać w parach.
-obmacywacz, lepka
rączka- człowiek z twarzą trolla, na 80 % prawiczek.
Przyszedł na prywatkę, aby trochę lepiej poznać towar. Wraz ze swoją rękawiczką
macanką zwykle przyczajają się w ciemnych miejscach parkietu i znienacka obłapiają
po pupach, piersiach. Nie ma się co dziwić w jego mniemaniu jest za piękny, aby
płacić prostytutkom, więc tylko w taki sposób może wejść w interakcję ze
zgromadzonymi na zabawie damami. Drogie Panie łatwo od niego wyciągnąć drinka.
-imprezowicze
pospolici- ostatnia z klas. Ludzie, którzy przychodzą na zabawę odreagować
stresy, zapomnieć o wszystkim i mimowolnie skupić się wokół jednej z wyżej wymienionych
imprezowej satelity. Są neutralni, plastyczni, wpływowi jeżeli chodzi o zabawę na imprezie. Nie mają ciśnienia aby błyszczeć. Można przyrównać ich
do szklanki niegazowanej wody z utęsknieniem czekającej na połączenie jej z sokiem
lub jakimś syropem. Zazwyczaj mają fajne, poukładane życie.
A wy w jakiej z powyższych grup się odnajdujecie?
Nie każdy Kaszub kto się zowie.. Jako bëniel z 'właściwszej' strony trasy metropolitalnej, znający zapach śledzia prosto z reklamówki, oswojony z błyskami trolejbusowych trakcji po deszczu i stały bywalec imprez z saniami, mocną tabaką i rozświelonych blaskiem białych kozakòw bez fleków przytoczę jeszcze jeden rodzaj imprezowicza. Ten najbardziej niedoceniany i pomijany..
OdpowiedzUsuńKloszard z domu z czerwonym dachem, bo tak można go nazwać bez wczytywania się w rodowód, to baczny obserwator z zacięciem godnym samozwańczego psychologa po CKU i Seminarium w Sierakowicach. Sprawny umysłowo lecz słaby manualnie, bez tego luzu niezbędnego dla wprawnego kościerskiego żonglera. Ma się za wirtuoza blefu, z lekkością Waszki G ciska cytatami z Na Wspólnej i Słoików. Ma coś z Borewicza i Rysia z Klanu jednocześnie, choć widzi się bardziej jako Ryszard Petru bez wszystkich tych zbędnych, w jego mniemaniu, cech zewnętrznych. Po łuku absyntu, którego od gimnazjum nie lubi staje się wielkim Szu kanapy, do której przylega na całą noc jakby miał wyłączność, nadaną przez samego Rudiego Szuberta. Nie upija się bo nie lubi niepamiętać co kto mówił i jak przegrywa z grawitacją. Wraz z wzrostem promili w otoczeniu przybiera postawę emerytowanego gimbusa z klasy integracyjnej i przybija żółwiki z każdym kto jeszcze trzyma pion i widzi jego wielką pięść wystawioną po każdym trudniejszym żarcie pokroju Laskowika po prywatyzacji Poczty Polskiej. Finalnie, starszyzna bytomskich grzybiarzy łąkowych uznała go za niegroźnego prześmiewcę i całkiem przypadkowego propagatora lokalnych obyczajów małomiasteczkowa gawiedzi
Zacne uzupełnienie wpisu Uwe. Trzeba będzie kiedyś zatabaczyć.
OdpowiedzUsuń